Serce LOCO? Tak. Tak mogę śmiało o sobie powiedzieć, bo w stworzenie tej marki włożyłam nie tylko swój czas, energię, pieniądze. Włożyłam przede wszystkim całe swoje serce, całą siebie.
LOCO to moje kolejne dziecko, o którym marzyłam długo. Kolejne, bo mam dwójkę tych najważniejszych, „naj” pod każdym względem. Moim trzecim dzieckiem była grupa Mamy-Biegamy, którą założyłam kilka lat temu. LOCO jest czwarte. Można byłoby powiedzieć, że mam już spore doświadczenie w byciu mamą, ale nic bardziej mylnego. Każde z dzieci jest inne, wymaga innego podejścia, ale też bardzo dużego zaangażowania z mojej strony.
Powstanie marki LOCO to bardzo długa droga. Zawiła, kręta i czasami ze ślepą uliczką. Zaczęło się od zostania mamą. Po drugiej ciąży nie chciałam wracać do pracy, która wykończała mnie fizycznie, a przede wszystkim psychicznie. Ale wtedy nie bardzo wiedziałam, co miałabym robić. Zatrudniłam się więc jako przedstawiciel w drukarni, bo wydawało mi się, że praca od poniedziałku do piątku w stałych godzinach zapewni mi harmonię między rodziną, a pracą. Jednak, jak się zapewne domyślacie, była to praca, która kompletnie do mnie nie pasuje. Praca przy biurku, dzień w dzień to samo – nie moja bajka. Na szczęście po 8 miesiącach firma zlikwidowała placówkę i zostałam bez pracy. Tak – na szczęście, bo to właśnie wtedy zdecydowałam, że teraz jest mój czas, że chcę robić COŚ swojego. To “coś” to były różne tematy. Byłam konsultantką w pewnej firmie kosmetycznej, nawet osiągnęłam wyższy szczebel. Byłam też przedstawicielką firmy sprzedającej wysokiej klasy sprzęt kuchenny 😉 A jednak z tyłu głowy cały czas miałam, że chcę rozwijać Mamy-Biegamy, robić coś dla kobiet, wiązać moją pracę z pasją, jaką jest bieganie. Postawiłam na legginsy i pierwsze co zrobiłam, to importowałam legginsy zza granicy. Była to kompletna porażka, utopiłam masę kasy, bo produkty ostatecznie nie spełniały do końca moich oczekiwań.
Jeśli nie ma czegoś, co spełnia Twoje oczekiwania, trzeba to stworzyć – to moja dewiza bardzo często. Dzięki niej powstała też grupa Mamy-Biegamy. Od pomysłu, do jego realizacji potrzeba było aż 1,5 roku. W tym czasie były kursy, dotacja na założenie firmy, pierwsze odszycia, współprace. I nareszcie start w kwietniu 2019 roku, który był kompletną klapą. Przez pół roku sprzedaż nie istniała. A rachunki były cały czas. Kilkukrotnie blisko byłam rezygnacji i poddania się. Co sprawiło, że trwałam dalej? Upór, zaciętość i bezgraniczna wiara, że może się udać. A także wsparcie najbliższych, szczególnie męża, który wierzył we mnie często bardziej niż ja sama.
Od samego początku robiłam wszystko, żeby marka LOCO była dedykowana dla kobiet. Produkty tworzone są z myślą o nich i ich potrzebach. Leginsy miały być – i są! – funkcjonalne, wygodne, praktyczne, a do tego w oryginalnych i zachwycających wzorach. Jednak przełomem w moich działaniach było otworzenie grupy na Facebooku JESTEM LOCO! Grupy, która motywuje, aktywizuje i daje przestrzeń wyłącznie dla kobiet. Zaczęła tworzyć się cudowna społeczność, dla której hasło JESTEM LOCO to już nie hasło marki, ale stan umysłu, dzięki którym wierzymy, że możemy więcej!
Obecnie działania LOCO są płynne, a codzienna praca daje mi ogrom satysfakcji. W międzyczasie spełniłam też moje osobiste marzenia: zostałam instruktorką fitness oraz przebiegłam pierwsze w życiu ultra.
Czy mogę stwierdzić teraz, że osiągnęłam sukces? Jeśli chodzi o biznesową stronę – jeszcze nie. Nadal nie mogę odłożyć na przysłowiowe “waciki”, a to dlatego, że ciągle inwestuję w nowe projekty, wzory, działania. A jednak z całą pewnością stwierdzić mogę, że osiągnęłam sukces przekazując MISJĘ LOCO.
Ogromnym sukcesem jest stworzenie społeczności kobiet, w której każda z nas czuje się zaopiekowana, ważna i staje się bardziej pewna siebie. To sukces, kiedy hasło “LOCO to stan umysłu” głoszę nie tylko ja, ale też członkinie naszej grupy. A pieniądze? Raz są, a raz ich nie ma. Wierzę w to, że autentyczność, szczerość i serce włożone w tworzenia marki ma swoją – wyższą – cenę i po prostu trzeba poczekać trochę dłużej na kolejny sukces, ten finansowy.
Trzymam kciuki za każdą z Was, wytrwajcie w swoich postanowieniach i planach. I pamiętajcie – marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia!